piątek, 14 marca 2014

Chapter 2

- Ellie, już kompletnie szajba ci odbiła?! - krzyknęła Angie patrząc na mnie zdegustowanym wzrokiem. Ja na to westchnęłam i przewróciłam oczami. Czego oni się czepiają i nie rozumieją?
- Luz, Angie, poradzę sobie. Wygram to - odpowiedziałam zdecydowanym tonem ze stoickim spokojem.
Pogoda była wyjątkowo słoneczna i ciepła. W końcu nastała wiosna, więc trudno, by było inaczej. Razem z moją paczką postanowiliśmy zjeść lunch na świeżym powietrzu. Zajęliśmy naszą ławkę ze stołem. Naszą, bo nikt więcej przy niej nie siadał i wiedział, że zawsze tu jesteśmy. Tak, to jest coś w stylu: "nie możesz z nami siedzieć". Mieliśmy stąd wspaniały widok na cały dziedziniec i spokojnie mogliśmy komentować wszystko co się dzieje.
- Nie byłbym tego taki pewien... - wtrącił się Max. - Nie zrobisz tego, Ells.
- Och, zamknij się, Max. To nie ja przespałam się z tą Barbie - warknęłam.
- Ok, chillout - chłopak podniósł ręce w obronnym geście.
- Dobra, czas na nas - zakomunikowała Alice spoglądając na zegarek. Zorientowała się, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Podniosłam swoją torbę z trawy i ruszyłam za przyjaciółką.
- Jaki masz plan? - zapytała chłodno. Już po jej tonie wyczułam, że jej się to nie podoba. Nie będzie łatwo jej przekonać, by pomogła mi wygrać ten nieszczęsny zakład, bo jest cholernie uparta. Gorzej niż osioł.
- Nie wiem. Nie myślałam jeszcze o tym - odparłam beztrosko i wzruszyłam ramionami.
- To kiedy masz zamiar?! Na mnie nie licz, nie pomogę ci - zdenerwowanie blondynki wskakiwało na coraz większy poziom.
- Dzięki za wparcie - przewróciłam oczami i założyłam ręce na biodra.
Teraz chce mnie zostawić? Zawsze razem, a teraz co? Ok. Poradzę sobie bez niej. Bez łaski. 
- Cholera, Ellie, czy ty nie rozumiesz powagi sytuacji?! Kpisz sobie czy co?! - Alice podniosła głos. - Założyłaś się, że będziesz uprawiać z nimi seks!
- Tak i co? Alice, pokłócimy się o głupi zakład? Serio, chcesz tego? - spojrzałam jej prosto w oczy. - To jak? Pomożesz mi?
Alice przez dłuższą chwilę nie odezwała się. Toczyła walkę w sobie, wyraźnie było to widać, ponieważ przygryzała swoje wargi pomalowane na krwisty czerwień.
- Dobra, tym razem tak. Ale tylko dlatego, że jestem twoją przyjaciółką - odparła zrezygnowanie brązowooka przeczesując dłonią długie blond włosy.
Uśmiechnęłam się do niej. Kamień spadł mi z serca. Bałam się, że odwróci się ode mnie.
- Teraz poważnie - masz jakiś plan? - zmierzyła mnie wzrokiem.
Westchnęłam. Nie miałam. Kompletnie nie wiedziałam co robić.
- Nie... - skierowałam oczy na swoje buty. - Nie mam pojęcia od czego zacząć - nagle poczułam się bardzo zakłopotana. Zawsze byłam zdecydowana, a teraz pozostaje mi siedzieć z założonymi rękami.
- Hej, nie smuć się - Alice podniosła mój podbródek - Przecież tu jestem, żeby ci pomóc - uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco.
Odwzajemniłam ten gest. Jak się cieszę, że ją mam.

____________

- Clarise! - zawołała złośliwym głosem pani Jackson. Nie ma to jak matma z rana we wtorek. Na osłodę, są oddawane testy. Podeszłam do nauczycielki, a ona uśmiechnęła się do mnie z przekąsem. Już przeczuwam, co się święci.
- Jak tak dalej pójdzie, będziesz powtarzać ten rok.
Postanowiłam nie skwitować tego. Odebrałam zdenerwowana sprawdzian i skierowałam się do ławki. Alice posłała mi współczujący wzrok. Całe szczęście, że mamy matmę razem.
- Ellie... - zaczęła, ale szybko jej przerwałam.
- Nie, Alice, muszę coś zrobić. Sama sobie nie poradzę - jęknęłam. Załamana położyłam ręce na blat stołu i schowałam w nich głowę. Poczułam dłoń Alice na moich plecach.
- Chcesz wygrać zakład i zdać ten rok? - pochyliła się do mnie i szeptała.
Zaintrygowana wyprostowałam się na krześle i popatrzyłam na nią zaciekawionym wzrokiem.
- Mów dalej - powiedziałam wolno cedząc każde słowo.
- Odpowiedź jest w pierwszej ławce - subtelnie wskazała ręką na obiekt, o którym mówiła.
Zauważyłam w niej Niall'a perfidnie gapiącego się na mnie z otwartymi ustami. Wzdrygnęłam się.
- Że niby on? - zapytałam lekko przerażona. Bałam się, co ona wymyśliła.
- Pomyśl. To jest Niall...
- Jakbym nie wiedziała - wzniosłam oczu ku górze przerywając jej już drugi raz w tym dniu.
- Nie doceniasz mnie i moich pomysłów - blondynka założyła ręce na piersiach.
Westchnęłam i podparłam dłonią podbródek. 
- Kontynuuj - machnęłam prawicą.
- Jest w tobie zakochany. Z pewnością udzieli ci korepetycji i zaliczysz pierwszy etap zakładu - uśmiechnęła się triumfalnie.


____________________________________________________________

Siema! Z góry bardzo przepraszam za długą nieobecność. Nauce trzeba się poświęcić, same rozumiecie. Rozdział jak rozdział, nigdy mi się nie podoba, co stworzę. Btw jestem tak podekscytowana "Kamieniami na szaniec", że w takim stanie trudno coś stworzyć, haha. :D 

BUJA! 

poniedziałek, 10 lutego 2014

Chapter 1

Odwróciłam się powoli do źródła dźwięku zakłócającego moją, co prawda małą, ale w końcu jakąś, chwilę spokoju.
- Cindy... Jak miło cię widzieć - uśmiechnęłam się najsztuczniej jak tylko potrafiłam. - A humor miałam wyśmienity dopóki TY SIĘ NIE ZJAWIŁAŚ. Co ode mnie chce "moja ukochana przyjaciółka z tej szkoły"?
Cindy Stoner - największy plastik jaki chodził po tej ziemi. I do tego przespała się chyba z każdym chłopakiem ze szkoły. No może oprócz Niall'a, tego kujona. Wątpię, żeby on kiedykolwiek miał jakąś dziewczynę. Nawet Max ją zaliczył. Nie mogłam w to uwierzyć, długo miałam mu to za złe. Ta Barbie jest kapitanem drużyny cheerleaderek. Nie oszukujmy się, tylko dlatego, że to ja odeszłam. Bo już miałam ten tytuł w garści.
- Chciałam "umilić" ci ten dzień, tak jak zawsze - oho, widać, że Barbie gra w moją grę sarkazmów.
- Coś jeszcze? Bo nie mam zamiaru tracić czasu na takich jak ty. W sumie, dawno nie widziałam cię, Cindy, z żadnym chłopakiem. Czyżby cała szkoła już zaliczona? - spytałam złośliwie.
- Ellie, prosz... - zaczęła Charlotte, ale ta lalunia musiała jej przerwać.
- W przeciwieństwie do ciebie, byłam już w paru związkach - żachnęła się Cindy.
- "Związkach"? - prychnęłam pogardliwie - Od kiedy dawanie dupy każdemu napotkanemu chłopakowi nazywasz związkiem?
- Przepraszam, że co?! - podniosła swój i tak już wysoki głos tleniona blondyna.
- Nie udawaj jeszcze głupszej niż jesteś, Stoner - warknęłam.
- Udowodnij, że miałaś chłopaka.
- Nic nie będę udowadniać takim śmieciom jak ty. A teraz żegnam - odwróciłam się na pięcie i już miałam zamiar kierować się do sali matematycznej, kiedy Cindy znowu się odezwała.
- Skoro nie chcesz udowodnić, załóżmy się.
Stanęłam zszokowana na środku korytarza. Alice i Charlotte spojrzały na mnie pytająco.
- Co masz na myśli? - spytałam nadal nie odwracając się do niej.
- No nie wiem, może to, że nie dasz rady poderwać chłopaka w tydzień? - powiedziała ta nędzna cheerleaderka oglądając swoje paznokcie pomalowane w kolorze cukierkowego różu. - Bo o przespaniu się  z jakimś nie ma mowy. Tego w życiu nie zrobisz - dodała kąśliwie patrząc na mnie z wyższością.
- Pff, i to ma być ten twój zakład? - prychnęłam. - Błagam cię, nie będę robiła z siebie dziwki jak ty -warknęłam przewracając oczami. Stoner zignorowała moją uwagę.
- Jak chcesz, ale pamiętaj. Poddasz się walkowerem - nie masz życia w tej szkole - odpowiedziała Cindy wściekłym tonem.
- Jaka stawka? - spytałam od niechcenia.
- Uznam, że tytuł królowej szkoły należy do ciebie.
- Jakby już nie należał... - znowu przewróciłam oczami.
- Każdy przecież wie, że nie. Straciłaś go, gdy odeszłaś z drużyny. Ten tytuł należy do mnie - dodała zdecydowanie kładąc zbyt mocny nacisk na ostatnie słowo.
- Nie chciałam być już dłużej pomponiarą i zniżać się do i tak już niskiego poziomu twojej nędznej ekipy. O ile to można tak nazwać - warknęłam. Najchętniej skończyłabym już tę rozmowę. Nie mam zamiaru dłużej wsłuchiwać się w błyskotliwe mądrości panny Stoner. Nawet gdyby mi zapłacili, nie zrobiłabym tego. Po prostu nienawidzę jej. Wróg numer jeden w tej szkole.
- Wchodzisz czy nie? - spytała znudzonym głosem.
- Kusząca propozycja... - zawahałam się. Z jednej strony nie jest to zgodne z moimi zasadami moralnymi. Nie chcę uprawiać seksu z kim popadnie. Moje ciało - mój wybór. Jednak odzyskanie utraconego tytułu wygrywa. Co mi szkodzi? Przecież to tylko chłopak. Nie cała szkoła.
- Nie rób tego, przecież sama mówiłaś, że nie chcesz zniżać się do poziomu tej kutwy - szepnęła Alice.
Zignorowałam przestrogę Williams.
- Przyjmuję wyzwanie.
Cindy uśmiechnęła się i podała mi dłoń.
- Jeden tydzień - jeden chłopak - zwycięski uśmiech zagościł na jej twarzy.
- Co? Myślałam, że nie będzie ich wielu... - jęknęłam.
- Mój zakład - moje warunki - odpowiedziała władczo cheerleaderka.
Westchnęłam. Jednak myliłam się. Ale nie mogłam się już z tego wycofać. Zgodziłam się. Po jaką cholerę pokusiło mnie wchodzić w to?!
- Co jeśli ty przegrasz? - spytałam podejrzliwie zanim uścisnęłam jej dłoń.
- Jak już wspomniałam, stracę tytuł.
Coś za łatwo oddaje swój najcenniejszy "skarb". To nie jest w cale dziwne, w ogóle.
- Przestaniesz uprzykrzać mi życie i przyjdziesz do szkoły z napisem: "Ellie jest królową" z moim zdjęciem oraz założysz do tego swoje ulubione sztruksowe dzwony! - uśmiechnęłam się na samą myśl wygranej. Cindy nienawidziła tego typu spodni. Były one numerem jeden na jej czarnej liście.
- Zgoda -  niemożliwe, z łatwością zgadza się na trudne dla niej rzeczy. - Z kolei jak ty przegrasz, raz na zawsze opuszczasz tę szkołę - powiedziała poważnym tonem. Stawka jest bardzo wysoka.
- Stoi - uścisnęłam jej dłoń.
- Czekaj, czekaj, nie tak szybko. Nie wybierasz sobie "kandydatów".
Zamarłam. Co? Ona będzie mi wybierać z kim mam się przespać?
- Nie ma mowy! - zaprotestowałam.
- Zakład to zakład - wzruszyła ramionami Barbie.
Alice i Charlotte cały czas przyglądały się wszystkiemu zszokowane.
- Kogo masz na myśli? - przełknęłam ślinę. Nagle zaschło mi w ustach.
- Czyżby nasza nieustraszona Ellie bała się? - zaśmiała się. - Ty już dobrze wiesz kogo. Chłopaków, których najbardziej nienawidzisz ze szkoły. Nie cierpisz ich tak samo jak mnie. Dla ciebie mogliby nie istnieć. Nic ci nie zrobili, ale ty ich i tak traktujesz jak śmieci. Z wyjątkiem jednego. Jemu lepiej nie wkraczać w drogę - uśmiechnęła się chytrze Stoner. Niepokoił mnie trochę ton jej głosu. Był taki... mroczny. - Tak, mam na myśli Liam'a, Harry'ego, Zayn'a, Niall'a i... LOUIS'A - zaakcentowała ostatnie imię.
Przerażona wpatrywałam się w nią oczekując jej kolejnych ruchów. Jednak resztki mózgu w tym plastiku dawały o sobie znać. Jak mam niby poderwać tych gnoi i lalusiów? Szczerze ich nienawidziłam, tak samo jak Cindy. Tomlinsona i jego bandy każdy się bał. Gdy zaszczycił kogoś spojrzeniem, ten ktoś srał już w gacie ze strachu. Pięknie się wpakowałaś, Ellie. Poderwać największego badass w szkole.
- Ok. To wszystko? - próbowałam dalej grać pewną siebie i wysiliłam się posłać Stoner złośliwy uśmiech.
- Tak. Pamiętaj, tydzień - jeden chłopak - powiedziała ostrzegawczym tonem.
Odwróciłam się i obrałam jako kierunek salę matematyczną. Moje przyjaciółki zaraz mnie dogoniły.
- Ellie, co ty zrobiłaś?! Teraz grasz w jej własną grę?! Przecież to twój wróg! -  spanikowała Alice.
Zatrzymałam się i spojrzałam jej prosto w oczy. Targało nią przerażenie, a moje tęczówki pociemniały.
- Chcę odzyskać to, co należy do mnie - odparłam zdecydowanie.
- I co zamierzasz zrobić? - dopytywała się blondynka drżącym tonem.
- Jak to co? Wygrać.


______________________________________________________

I mamy pierwszy rozdział! Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia. ♥ Cholernie mnie to motywuje.



Jakieś pytania? Możecie znaleźć mnie TU.

środa, 1 stycznia 2014

Prologue

Kolejny normalny poniedziałkowy poranek w szkole, zapewne, bez żadnych rewelacji. Otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg budynku, w którym każdy dzieciak spędza całe swoje nastoletnie życie. Od razu rzuciła mi się w oczy moja przyjaciółka stojąca przy tablicy z ogłoszeniami. Próbowałam przedrzeć się przez tłum. Gdy mnie zobaczyli, jak na komendę, rozstąpili się tym samym robiąc mi wolne miejsce, abym mogła swobodnie przejść. Boją się mnie. Lubię mieć tę świadomość. Cóż, nic na to nie poradzę, jestem wredna i niech lepiej nie wchodzą mi w drogę.
- Ellie! W końcu! Jak miło cię widzieć! - ucieszyła się na mój widok Alice.
- Ciebie też - mając już w zwyczaju, przytuliłyśmy się na powitanie. - Gdzie reszta?
- Angie zakuwa przed sprawdzianem z matmy, Luke obmawia sportowe nowinki wraz z Maxem, a Charlotte powinna zaraz tu być.
- Czekaj... Cholera, dzisiaj sprawdzian z matmy?! - podniosłam głos i powiedziałam to znacznie głośniej niż zamierzałam, przez co niektórzy dziwnie się na mnie gapili. Pieprzyć ich, nie przejmuję się ich opinią.
- Oj, Ellie, a ty jak zwykle o wszystkim zapominasz - zaśmiała się Alice.
- Przecież wiesz, że mam przerąbane u Jackson - jęknęłam.
Ruszyłyśmy w stronę sali matematycznej, gdzie odbywała się pierwsza lekcja. Kolejne nieprzygotowanie się do testu liczy się z oblaniem go, w wyniku czego nie zaliczę roku. Super. Chociaż to umiem "wyliczyć". W międzyczasie dołączyła do nas Charlotte. Była niską brunetką o ciemnej karnacji i lokowanych włosach. Zawsze się śmiałam - niewielka wzrostem, wielka duchem! Tak, te słowa idealnie ją opisują. Potrafi mnie pocieszyć jak mało kto. Jednak to z Alice miałam najlepszy kontakt. Znałyśmy się od podstawówki. Od razu uśmiechnęłam się na wspomnienia pierwszego dnia w szkole. Moje rozmyślania przerwał ktoś, kto na mnie wpadł. W efekcie tego zderzenia upadła mi książka na podłogę.
- Uważaj jak łazisz, debilu! Nie masz co robić tylko wpadać na ludzi?! Gdzie ty masz oczy?! W dupie?! Bo na pewno nie na swoim miejscu! Może mam cię nauczyć chodzić?! - wydarłam się na cały korytarz, przez co kolejny raz w tym dniu uwaga uczniów zainteresowanych zaistniałą sytuacją skupiła się na mnie. Podniosłam wzrok i ujrzałam szkolną ciotę. Jak on miał? Ach, tak, wiem. Styles. Mogłam się domyśleć, że to on.
- J-ja cię m-mocno p-p-przepraszam, El-llie. N-n-nie chciałem na ć-ciebie wpa-wpaść - wyraźnie wystraszony chłopak szybko schylił się po książkę i mi ją podał. Może za mocno go potraktowałam? Nieeee.
- Dzięki - odburknęłam. - Jasne, że nie chciałeś. Tylko pamiętaj - podeszłam do Harry'ego niebezpiecznie blisko. Spojrzenie Stylesa było jeszcze bardziej przerażone, a kropelki potu pojawiły się na jego czole. Śmieszny chłopak. Czyżby był aż tak nieśmiały? - na mnie się nie wpada. Nigdy! - wysyczałam mu do ucha.
Chłopak spojrzał na mnie jeszcze raz.
- D-d-dobrze, p-p-przepraszam - dalej się jąkał.
- A teraz zejdź mi z drogi - odepchnęłam go, ale nie na tyle mocno, żeby się nie przewrócił, tylko trochę dalej odsunął. No proszę, jednak trochę dobroci mam w sobie. Niech ją zna. Mogłam popchnąć go mocniej.
- Haha, ale potraktowałaś tego biedaka! - zaśmiała się blondynka.
- A co? Niedobrze? - zrobiłam niewinną minkę. - Niech wie, że się ze mną nie zadziera - odpowiedziałam jej ze śmiechem i przybiłam piąteczkę.
- Psst, Ellie - Charlotte dźgnęła mnie łokciem w bok.
- Co jest?
- Patrz tam! - wskazała mi palcem Liam'a i otaczającą go grupkę ludzi. Payne popchnął jakiegoś kolesia i naśladując (co mu kompletnie nie wyszło) mój głos krzyknął: "A teraz zejdź mi z drogi!". Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Alice popatrzyła na niego z nienawiścią, a brunetka wyczekiwała mojej reakcji.
- Dupek - warknęłam i dużymi krokami zbliżałam się do niego. Uczniowie zebrani w krąg wokół tego pajaca nagle zamilkli, gdy mnie ujrzeli, a Payne, jak to on, patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Kiedyś zedrę ten ohydny, fałszywy uśmieszek z tej twojej okropnej mordy. Figurujesz jako pierwszy na mojej czarnej liście - powiedziałam głosem pełnym jadu. Wściekłość we mnie buzowała, mogłam w każdej chwili wybuchnąć.
- O, księżniczka się wkurzyła. Och, co bym zrobił bez ciebie, Ellie? - pokręcił z rozbawieniem głową. - Dostarczasz mi codzienną, nową porcję rozrywki. Kontynuuj to, dobrze? - zaśmiał się Liam.
- Inaczej straciłbyś pozycję szkolnego klowna i idioty? I tak bez tego byłbyś nim, nie martw się na zapas. Wiesz co, Payne? Pieprz się! - odwróciłam się na pięcie i pokazałam chłopakowi środkowy palec. Oczywiście, nie obyło się bez sparodiowania mnie przez tego kretyna. - Chodźcie, dziewczyny, szkoda moich nerwów na tego palanta. Poszukajmy reszty - pociągnęłam Alice i Charlotte za ręce. Jaki jeszcze debil narazi mi się w ten poniedziałek? 
- Co, Ellie, humorek coś nie dopisuje? - usłyszałam piskliwy, złośliwy i przeszywający uszy głos za sobą. Nie, tylko nie to.


___________________________________________________

Hej! Moja przygoda z pisaniem dopiero się rozpoczyna, ale już daje mi to wiele radości. Mam nadzieję, że opowiadanie się Wam spodoba, a ja tymczasem zapraszam Was do zapoznania się z obsadą i dopisywania się do informowanych. :) Do następnego!

BUJA! x